Forum Witamy serdecznie Strona Główna Witamy serdecznie
NA NIEZALEżNYM FORUM ZłOCIEńCA
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Legenda zamiast spóźnionej relacji
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy serdecznie Strona Główna -> Atrakcje turystyczne Złocieńca i okolic
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jleszcze
401-440 POSTóW
401-440 POSTóW



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:18, 17 Cze 2007    Temat postu: Legenda zamiast spóźnionej relacji

Wciąż jestem winny Państwu moją relację z wycieczki rowerowej Wierzchowo-Osiek-Wąsosz-Bobrowo. Niestety, po ciężkim tygodniu, kiedy skoncentrowałem się na sprawach słuzbowych, nadszedł wyjazdowy weekend i propozycja p. Nagórskiego, żeby umiescić złocieniecką legendę w jego wydaniu PD poswięconemu konkursowi o legendach. Mój artykuł byłby takim dodatkiem na koniec. Wydanie ukaże się chyba pod koniec nadchodzącego tygodnia. Zdecydowałem się poswięcić tej opowieści dwa wieczory i wczesny ranek. Wyszedł z tego dość obszerny tekst 3400 wyrazów.
Umieszczam poniżej jego początek. Znajdziecie tam Państwo znane i nieznane opowieści. Tekst jeszcze nie uczesany, za co przepraszam.

Tkacka legenda w mieście dobrego sukna

Złocieniec był od setek lat ważnym ośrodkiem produkcji sukna na Pomorzu, a tak zwany „Materiał z Falkenburga” (Falkenburger Tuch) miał uznaną markę na targach w całych Prusach. Tkacze stanowili najsilniejszą grupę złocienieckich rzemieślników, a wielu z nich, nie bez początkowych oporów, zaangażowało się później w rozwój przemysłu włókienniczego w mieście. To właśnie tutaj w 1838 roku powstała pierwsza napędzana maszyną parową, nowoczesna przędzalnia. Ażeby skorzystać z jej usług do miasta ruszyli wtedy tkacze z całego Pomorza. Ponieważ kolejka do szybkiej i taniej przędzalni była długa, pozostawali w mieście przez wiele dni, płacąc za noclegi i wyżywienie, co dodatkowo przyczyniało się do rozwoju Złocieńca. Po obu brzegach Wąsawy powstało wkrótce aż dziewięć fabryk włókienniczych, z których kryzys lat dwudziestych XX wieku przetrwało pięć najsilniejszych. Włókiennictwo nadawało ton życiu miasteczka, aż do 1992 roku, kiedy to w dramatycznych okolicznościach swój żywot zakończyły wielkie Zakłady Przemysłu Wełnianego. Do 1945 roku na pocztowych pieczęciach w mieście widniał napis „Złocieniec, miasto dobrego sukna”
Nic dziwnego, że wśród licznych miejskich legend największą popularność zdobyła legenda o skrzatach-tkaczach i sukienniku Adlerze. Jeden z epizodów tej zabawnej legendy umieścił w swoim zbiorku „Legendy znad drawskich jezior” Gracjan Bojar-Fijałkowski. W mojej opowieści oparłem się jednak na bardzo szerokim opisie zawartym w przedwojennym zbiorku legend regionalnych prof. Ottona Knoopa i złocienieckiego nauczyciela - Antona Hellera1. Legendę tę postanowiłem też nieco rozbudować.
Przed laty mówiło się w Złocieńcu bardzo dużo o niewidzialnych skrzatach, które mieszkały w starym domu sukiennika, Samuela Adlera. Nazwisko to należało do starej złocienieckiej rodziny sukienniczej, a Samuel Adler był naprawdę właścicielem domu nad Wąsawą. Samuel na stare lata uwierzył, że w jego domu żyją krasnale, gdyż kiedy odsprzedawał swój dom rzeźnikowi Knueppelowi, postawił mu warunek, że jeśli podczas przebudowy domu nowy właściciel znajdzie w piwnicach pieniądze, musi je oddać Adlerowi, ponieważ krasnale zostawiły je właśnie dla starego sukiennika. Niestety podczas przebudowy nie odnaleziono skarbów, odkryto natomiast duża szczurzych gniazd. Być może te zwierzęta buszując po domowych zakamarkach stały się źródłem powstania legendy o niewidzialnych krasnalach.
Historia zaczęła się około 1815 roku, kiedy to sukiennik Samuel Adler wracał z targów w Lipsku, gdzie udało mu się sprzedać cały towar. Dziarsko maszerował w stronę miasteczka. W kieszeni czuł przyjemny dotyk grubego pliku banknotów, a w worku wesoło grzechotały prezenty dla żony i dzieci. W lesie między Siemczynem a Budowem, nie zważając na zapadające ciemności, postanowił sobie skrócić drogę i poszedł na przełaj przez bezdroża. Już po kilkunastu minutach zaczął żałować swojej pochopnej decyzji, otaczał go gęsty drzewostan Puszczy Polskiej, który pogłębiał mroki nadchodzącej szybkimi krokami nocy. Przebijając się przez zarośla, stacił orientację i nie był pewien, czy idzie we właściwym kierunku, ale pomyślał sobie, że przecież prędzej czy później musi dotrzeć do Drawy, Wilczkowa lub drogi Złocieniec - Siemczyno, którą tak lekkomyślnie opuścił. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, wszędzie dookoła rozciągały się pokryte lasem ciemne wzgórza. Las ożywił się bogactwem znanych i nieznanych dźwięków, które pogłębiały nastrój grozy. Sukiennik jak większość współczesnych mu ludzi był osobą zabobonną i dopiero teraz przypomniał sobie wiele niesamowitych opowieści dotyczących puszczy między Wilczkowem a Krosinem. Kiedy przed dwudziestoma minutami mijał porośnięte młodymi brzozami Francuskie Stanowisko nie zapomniał rzucić na wzgórek zerwanej wcześniej gałązki, więc nie groził mu chyba atak upiorów francuskich żołnierzy, którzy zostali w tym miejscu zamordowani przez chciwych rzezimieszków. Ale przecież dochowanie tej tradycji nie uchroni go przed równie złośliwymi widmami szwedzkich żołnierzy, którzy przed dwustu laty założyli obóz pod miastem. Pozostałości obozowiska do dziś nazywane są Szwedzkim Szańcem. Szwedzcy żołdacy dręczyli przez długie miesiące całą okolicę rabując i gwałcąc. Jeśli wieś lub osada odmówiła im zaopatrzenia. puszczali z dymem domostwa. Pewnej nocy kiedy spali po całodziennej pijatyce zaskoczył ich oddział polskich Lisowczyków służących w wojskach Ligii Katolickiej. Polscy jeźdźcy zaatakowali najpierw wartowników, zabijając ich strzałami precyzyjnie wypuszczonymi z łuków. Następnie Polacy z dzikimi, tatarskimi okrzykami wpadli między wały obozowiska wycinając szablami zrywających się ze snu Szwedów. Wrzask zabijanych, huk wystrzałów muszkietowych i rozpaczliwe rżenie rannych w potyczce koni, słychać do dzisiaj po północy nad brzegami Wilczkowa. Wojna, nazwana później trzydziestoletnią (1618-1648 ), szalała już od wielu lat, okolice były spustoszone, a najemni żołnierze zachowywali się jak wygłodzone bestie. Celem Lisowczyków nie był sukces militarny nad przeciwnikiem, ale raczej łupy w szwedzkich wozach taborowych. Nie było tego wiele, więc źli Polacy opuścili biedną okolicę w poszukiwaniu ciekawszych zdobyczy puszczając z dymem kilka osad, które miały nieszczęście znaleźć się na ich drodze. Tymczasem w nocy obudziły się upiory szwedzkich wojaków, które po stwierdzeniu braku łupów ruszyły na ich poszukiwania, strasząc okolicznych mieszkańców. Jeszcze po dwustu latach kupcy skarżyli się na nocne spotkania z widmami ubranych w kolety i skórzane kapelusze żołnierzy, którzy wrzeszcząc nieludzko w nieznanym języku, wygrażali obnażonymi rapierami i skałkowymi pistoletami próbując odebrać nieszczęsnym podróżnym ich towar. „Uchroń mnie Panie Boże przed tymi łotrami” – pomyślał Adler – „Gotowi zabrać mi wszystkie pieniądze za materiał z takim trudem wytworzony i sprzedany.”2


[link widoczny dla zalogowanych]
Lisowczyk obraz J. Kossaka namalowany według Rembrandta.

Gdyby tylko ci żołdacy byli jedynym problemem, przecież zapadł już zupełny zmierzch, tylko patrzeć jak od Wilczkowa ruszy szalony orszak dzikich łowców. Samuel nigdy ich nie spotkał, ale znał mrożące krew w żyłach opowieści o sforze szalonych psów, których głośne ujadanie chyba nawet już dobiegało uszu tkacza. Podobno z psich pysków buchają fontanny ognia. W ślad za psami pędzi kawalkada jeźdźców, trzaskających z długich batów. Na ich czele jedzie bezgłowy główny łowca. Wielu opowiadało, że w roli głównego łowcy występuje sam lucyfer. Adler ze zgrozą przypomniał sobie opowieść o Kobiecych Łowach. Pewnego dnia w okolicach Budowa pracował drwal, do którego podbiegły dwie przerażone kobiety z rozwianymi włosami. Całkiem wyczerpane usiadły na chwilę, żeby odpocząć. Na pytanie mężczyzny, dlaczego są tak przestraszone, odpowiedziały, że ścigał ich straszny, zły człowiek (diabeł), ale teraz są bezpieczne, gdyż przekroczyły magiczną granicę. Poza tą granicą zły nie mógł im nic zrobić, chyba że umyłby się wodą z Drawy, ale diabeł nie znał tego sposobu. Ledwie kobiety odeszły pojawiła się groźna postać na wielkim koniu. Był to właśnie dziki łowca-diabeł. Zapytał drwala o kobiety, a ten łajdak opowiedział mu całe zajście, nie pomijając informacji o chroniącej je granicy i sposobie na jej pokonanie. Zadowolony diabeł zszedł do Drawy, umył się i ruszył w pościg. Po chwili dały się słyszeć dwa strzały, a nieco później drwal zobaczył jadącego stępa diabła. Po obu bokach konia zwisały martwe kobiety, których głowy przywiązane były do siebie włosami3. „Brr, makabryczna opowieść” – wzdrygnął się sukiennik – „Na szczęście nie jestem kobietą”.
Samuel Adler szedł dalej po bezdrożach pełen najgorszych przeczuć, powtarzając z trwogą słowa modlitwy. Wreszcie los uśmiechnął się do niego z półmroku wyłoniła się niewielka ludzka postać. We dwóch będzie raźniej – pomyślał i wesoło pozdrowił napotkanego wędrowca…
Adler nie mógł wiedzieć, że w tej okolicy grasowały od lat skrzaty, które kiedyś za swe złe zachowanie zostały zaklęte. Za karę musiały biegać po okolicznych lasach i polach do czasu, aż jakiś człowiek wybawi je poprzez wymówienie do nich kilku słów. Jeden z niewidzialnych dla ludzkiego oka skrzatów zauważył Samuela i postanowił wykorzystać okazję. Zerwał z głowy czarodziejską czerwoną czapkę, stając się na chwilę widzialny. Kiedy uradowany sukiennik zagadnął i pozdrowił dziwną postać, uwolnił wszystkie ludziki z zaklęcia. Krasnal zniknął, niczego nie odpowiadając, a Samuel poczuł, że jego worek z prezentami z niewiadomych przyczyn stał się dziwnie ciężki. Przyspieszył kroku, żeby opuścić tajemniczą i nieprzyjemną okolicę. Nie zdawał sobie sprawy, że w worku dźwiga cztery uwolnione z zaklęcia skrzaty, które zamieszkały odtąd w jego złocienieckim domostwie.3


[link widoczny dla zalogowanych]

Samuel był człowiekiem skromnym, uczciwym i pracowitym. Interesy prowadził rozważnie, nie podejmując żadnych ryzykownych działań, lecz poprzez solidną i ciężką pracę zapewniał byt swojej rodzinie. Nie zależało mu na szybkim wzbogaceniu, cenił sobie natomiast szacunek sąsiadów. Wkrótce jednak jego cierpliwość i spokój wewnętrzny zostaną wystawione na poważną próbę za sprawą niechcianych małych gości.
Cztery skrzaty były w zasadzie przyjazne rodzinie Adlerów, którą chętnie wspierały, lecz czasami czyniły to na swój specyficzny sposób. Zachowały się przekazy o dziwacznie brzmiących imionach niesfornych krasnali: Pigor, Pijak, Bromac i Mauszel Bibic. Dzięki relacji córeczki Adlerów ludzie poznali też ich wygląd. Kiedy pierwszy raz skrzaty zabrały się nocą za pracę na krosnach do izby wpadła przebudzona żona Samuela i jego najmłodsza córeczka Augusta za nimi wbiegł do izby zaalarmowany Samuel. Praca szła pełną parą ale krosno poruszane było tajemniczą siłą. Tylko Augusta ożywiona krzyknęła do rodziców, ze widzi małą postać przy krośnie. Człowieczek miał dużą głowę, długą czerwoną brodę i czerwoną czapkę. Opis odpowiadał postaci, którą Adler spotkał między Siemczynem i Budowem. Wtedy właśnie sukiennik zrozumiał w jaki sposób ludziki znalazły się w jego domu.


CDN.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jleszcze dnia Pon 23:06, 18 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monia.wer
Moderator
Moderator



Dołączył: 08 Lis 2006
Posty: 918
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Złocieniec

PostWysłany: Nie 22:11, 17 Cze 2007    Temat postu:

Razz Tak się złożyło, że w zeszłym tygodniu czytałam sobie po raz drugi (gwoli przypomnienia) "Legendy na szlakach Pojezierza Drawskiego", dlatego jestem z sukiennikiem Adlerem "na bieżąco". Tym bardziej też cieszę się, że legenda jest barwniejsza o kilka nowych wątków. Podoba mi się też, że legendę poprzedza nawiązanie do jak najbardziej realnego przemysłu włókienniczego w Złocieńcu. I przepraszam, że przerwałam Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jleszcze
401-440 POSTóW
401-440 POSTóW



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:56, 17 Cze 2007    Temat postu:

monia.wer napisał:
:.... I przepraszam, że przerwałam Wink


Przepraszam? Odzyskuję dzięki Pani nieco wiary w ten tekst. Przez cały dzień - nic. Myślałem, że przynudziłem straszliwie. Embarassed

W "Legendach na szlakach..." w zasadzie wspomniałem malutki epizodzik legendy o Adlerze i skrzatach. Więc w kolejnych odcinkach będzie coraz więcej nowości. Wyszło mi 10 stron opowieści.

Chyba mówiłem na wycieczce, że złocienianie mówili o pewnym miejscu przy szosie do Czaplinka: Szwedzki Szaniec. Brakowało jednak jakiejś opowieści i duchów z nim związanych. To teraz już jest. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monia.wer
Moderator
Moderator



Dołączył: 08 Lis 2006
Posty: 918
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Złocieniec

PostWysłany: Pon 7:04, 18 Cze 2007    Temat postu:

Myślę, że reszta też wahała się, czy można przerwać tą opowieść Razz (widać to choćby po ilości wyświetleń tematu).

Coraz bardziej zakwita we mnie pomysł kolejnej wycieczki. Tym razem starym traktem do Siemczyna. Taką trasę planowała Balbina pierwotnie. Z tą drogą związana jest chyba największa ilość złocienieckich legend - Góra Szubieniczna i księżniczka (która podobno w niedzielę, w noc świętojańską wyjdzie z podziemi Wink ), Francuskie Stanowisko, Kobiece łowy, Szwedzki Szaniec, Folwark Myszyna. Poza tym tamtędy biegła od 1368r. granica Rzeczypospolitej, a Most Polski odegrał rolę przy odwrocie Niemców w 1945r.

Ale trochę jednak odbiegłam od tematu. Czekam na dalszy ciąg legendy Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jleszcze
401-440 POSTóW
401-440 POSTóW



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 7:17, 18 Cze 2007    Temat postu: Re: Legenda zamiast spóźnionej relacji

Taką wycieczkę koniecznie trzebaby połączyć ze zwiedzaniem pałacu, cmentarza i kościoła w Siemczynie. Myślę że warto dalej pojechać z Siemczyna do Głęboczka i dalej do Cieszyna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zachar
81-120 POSTóW
81-120 POSTóW



Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stawno

PostWysłany: Pon 9:11, 18 Cze 2007    Temat postu:

mogę załatwić wejście do pałacu. dajcie tylko termin. akurat dzisiaj będę się widział z właścicielem.
znam te okolice w miarę dobrze więc mogę pomóc w ew. skrótach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jleszcze
401-440 POSTóW
401-440 POSTóW



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:14, 18 Cze 2007    Temat postu:

Dzięki zawsze można liczyć na Ciebie. Ale jeszcze chyba nie ma nawet terminu ewentualnej wycieczki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zachar
81-120 POSTóW
81-120 POSTóW



Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stawno

PostWysłany: Pon 9:17, 18 Cze 2007    Temat postu:

może kilka słów o budowie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zachar
81-120 POSTóW
81-120 POSTóW



Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stawno

PostWysłany: Pon 10:00, 18 Cze 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
moja pierwsza fotka z wyprawy Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jleszcze
401-440 POSTóW
401-440 POSTóW



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:27, 18 Cze 2007    Temat postu:

O budowie nieco później. Najpierw dokończę opowieść o moich ulubionych skrzatach ze Złocieńca. Odpowiada mi ich nastawienie do życia Smile

Cały artykuł mozna bedzie przeczytać w wydaniu specjalnym PD o legendach(konkursowych), które ukaże się w piatek. Moja legenda nie startowała oczywiscie w konkursie Smile

A teraz przenieśmy sie do tajmniczego domu na Wąsawskiej 24 ....

Nocami cała czwórka z zapałem pracowała przy nie najnowszych krosnach Adlera. Podczas tych czynności nigdy nie pomagał im żaden człowiek. Małe ludziki zwinnymi rączkami sprawnie produkowały sukno doskonałej jakości, przy tym wytwarzały więcej materiału, niż czynili to wyuczeni czeladnicy w dzień. Siłą rzeczy interesy Samuela szły bardzo dobrze, wywołując niekiedy nieprzyjazne komentarze i zazdrość. Wścibska młodzież ze Złocieńca postanowiła pewnej nocy podpatrzyć pracę krasnali. Kiedy nocą, jak zwykle, mali ludkowie zabrali się do pracy, kilku wyrostków zakradło się do warsztatu, otworzyło drzwi i jeden z nich sypnął nagle garścią krzemieni przez całą izbę. Niewiadomo czy łobuzy kierowały się ciekawością, czy też ich celem było przepłoszenie skrzatów. W każdym razie następnego ranka stała się rzecz dziwna: całe pomieszczenie było pokryte mnóstwem drobnych kupek skrzacich odchodów. Izba przypominała kurzą zagrodę. Nie wiadomo, czy karły zrobiły to ze strachu, czy też był to rodzaj zemsty za ludzkie psoty, których były obiektem.4
Krasnale nie były niewiniątkami, pomagały równie chętnie, jak psociły. Ich spojrzenie na świat było chyba bardziej praktyczne, niż ich gospodarza. Do celu zmierzały skutecznie, nic sobie robiąc z ludzkich zahamowań moralnych. Swoją pomoc rozumiały więc niekiedy w sposób bardzo specyficzny. Na przykład: widząc, że kończy się zapas ziemniaków w piwnicy Adlera, przenosiły kartofle z piwnic sąsiadów. Korzystały przy tym z sobie tylko znanych przejść miedzy budynkami. Poczciwy Adler zauważył to dziwne zjawisko i natychmiast domyślił się komu je zawdzięcza. Jednocześnie słyszał złorzeczenia sąsiadów skierowane w kierunku jakichś nieznanych i wyjątkowo bezczelnych złodziei. Nie było rady. Cały czerwony ze wstydu, gorąco przepraszając, oddawał ziemniaki. Dotychczas przyjaźni mu sąsiedzi patrzyli na niego dość podejrzliwie z trudno skrywaną złością. A skrzaty? Nie mogły pojąć „nieracjonalnego” zachowania gospodarza: teraz przecież będzie musiał kupić te ziemniaki! Innym razem gospodarz kupował od młynarza z Lubieszewa wełnę do produkcji materiału. Krasnale postanowiły i tym razem „pomóc” sukiennikowi. Podczas ważenia wełny usiadły na szalę z odważnikami i dzięki temu Adler kupił znacznie więcej wełny za niewielką kwotę. Uczciwy Samuel zauważył oszustwo przy ponownym ważeniu w domu. Znowu okazał się osobą mało praktyczną i oddał nadwyżkę sprzedawcy, czym nie wzbudził entuzjazmu swoich niewidzialnych pomocników. Kupiec z Lubieszewa natomiast stał się wyjątkowo podejrzliwy podczas kolejnych transakcji.5
Nietrudno się domyśleć, że w mieście i okolicach ubywało Adlerowi przyjaciół. Spokojny świat sukiennika legł w gruzach. Wreszcie doprowadzony tego rodzaju pomocą do wielkiej złości, Samuel ruszył w poszukiwanie sprawców swoich kłopotów ze starą, zardzewiałą szablą. Nieporadne cięcia przecinały powietrze, wywołując salwy rubasznego śmiechu rozbawionych do łez skrzatów. W nocy, kiedy ludziki rozpoczęły pracę na krośnie Adler znowu chwycił za szablę i tym razem rąbał w miejsce gdzie powinna siedzieć osoba obsługująca urządzenie. Efekt jednak był podobny, skrzaty nawet nie przerwały pracy. Sprawnie tkały materiał zanosząc się od śmiechu. Natomiast ciosy zardzewiałej szabli padały na krosno, dewastując je okropnie. Wyczerpany beznadziejną walką Adler wrócił do łóżka zły i zmartwiony zniszczeniem krosna. „Jak mogłem być tak głupi” – westchnął. Kiedy jednak rano obudził się, przecierał oczy ze zdumienia. Zobaczył belę nowo utkanego materiału, a krosno nie było uszkodzone.
Zdarzenie z szablą krasnale odebrały jako zaproszenie do nowej zabawy i zaczęły trochę dokuczać gospodarzowi. Na przykład, kiedy jadł chleb z masłem, potrafiły mu sypnąć popiołem i na masło, i w oczy. Innym razem nocą zakradły się do łóżka Samuela zerwały pierzynę i wymierzyły mu kilka rózeg w tylną część ciała. Zdarzyło się, ze kiedy małżonka sukiennika gotowała dla męża kapustę z mięsem, stwierdziła, że mięso znikło, a jego miejsce zajęły stare pantofle.
Jednocześnie wystarczyło, żeby żona Adlera powiedziała, że trzeba przynieść wody, niewidzialne dłonie chwytały wiadra i skrzaty ruszały w stronę Wąsawy. Po chwili pełne wiadra wody stały przed gospodynią. Podobnie było, jeśli prosiła dzieci o przyniesienie jakiegoś przedmiotu. Zanim dziecko ruszyło do sąsiedniej izby, przedmiot rzucony niewidzialną ręką lądował bezpiecznie przy gospodyni. 6 Skrzaty bawiły się też chętnie pod stołem z dziećmi Adlerów.


[link widoczny dla zalogowanych]
Złocieniecki młyn foluszniczy na Wąsawie.

Utrapieniem złocienieckich sukienników było długie oczekiwanie ze swoim świeżo wytworzonym materiałem przed młynem foluszniczym na Wąsawie. W procesie wytwarzania tkanin konieczne było tak zwane pilśniowanie (folowanie), które można było przeprowadzić tylko w młynie. Jeszcze w XIX wieku złocienieckie władze uskarżały się na brak wystarczająco wydajnych młynów foluszniczych. Skrzaty postanowiły rozwiązać i ten problem w sposób korzystny dla swojego gospodarza. Kiedy płótno Samuela czekało w kolejce, zaczynały dokuczać młynarzowi, aby dać mu do zrozumienia, którym płótnem winien zająć się w pierwszej kolejności. Nocą powstawał straszny zgiełk w domu właściciela młyna. Hałasy nie ustępowały, dopóki młynarz nie skierował sukna Adlera do folowania. Wkrótce największym marzeniem młynarza stało się uwolnienie od Samuela jego płótna i jego psotnych przyjaciół. Nauczony doświadczeniem, odtąd zawsze kierował sukno Adlera w pierwszej kolejności do folusza. Wtedy do pilśniowania zabierały się skrzaty, robiąc to szybko i z wielką precyzją.7 Kiedy Adler wynosił swój materiał z młyna, czuł na sobie zimne spojrzenia tkaczy, czekających na swoja kolej w foluszu.
Nadzwyczajne wydarzenia w domu starego sukiennika przy ulicy Wąsawskiej 24 (dzisiaj Piątego Marca) budziły coraz większe zainteresowanie miejskiej społeczności. Do nawiedzonego domu coraz częściej wybierały się ciekawskie osoby. Nie umknęło to uwadze skrzatów, które obrzucały intruzów popiołem lub piaskiem. Ponieważ niewiele to pomagało, wzięły się na sposób i chlusnęły na grupę wścibskich kobiet uryną, którą każdy tkacz przechowywał pod schodami swojej siedziby. Uryna odgrywała bowiem ważną rolę podczas produkcji sukna. Straszliwa ciecz i jej nieznośny zapach zniechęciły na jakiś czas ciekawskich. Niestety nie na długo. Pewnego dnia do pokoju Adlera przyszły trzy kobiety, a najodważniejsza z nich wspięła się na krzesło i waląc pięścią w drewniany sufit wołała „Krasnale, krasnale, pokażcie się wreszcie!”. Wtem okrzyki zamieniły się w przeciągły wrzask pełen bólu. Niewidzialne ręce złapały ją za bujne włosy i poczęły niemiłosiernie targać. Przerażona kobieta zeskoczyła z krzesła i rzuciła się do drzwi w ślad za swoimi towarzyszkami, które wcześniej salwowały się ucieczką. Więcej szczęścia mieli mężczyźni odwiedzający Samuela w celu wieczornej pogawędki przy piwie. Udało im się porozumieć ze stworami, za pomocą stukania i dowiedzieć się o nich nieco. Najstarszy skrzat miał pięćdziesiąt lat. Ulubioną potrawą krasnali był ser. Po uzyskaniu tej ostatniej informacji przyniesiono kawałek sera, który został uniesiony tajemniczą siłą i wkrótce zniknął. Później poczęstowano skrzaty tabaką, z czego też skwapliwie skorzystały. Padły też poważniejsze pytania i okazało się, że stworki wierzą w Boga, potrafią się modlić i należą do dobrych duchów.
Wśród mężczyzn był sąsiad Adlera, Schiefelbein, który mieszkał po przeciwnej stronie Wąsawy. Mężczyzna usiłował podczas rozmowy kpić z ludzików. Na rewanż nie musiał długo czekać. Najpierw skradziono mu pantofle, które odnalazły się dopiero po dwóch tygodniach w jego własnej piwnicy, ale nie to było najgorsze. Krasnale zostawiły w jego domostwie kilka kupek, których ohydny zapach był nie do wytrzymania. Odór zniknął dopiero po całotygodniowym szorowaniu izb piaskiem. 8
Tymczasem złe języki zaczęły powtarzać, że stary tkacz musi mieć związki z siłami nieczystymi. Sprawę postanowił więc osobiście zbadać pewien duchowny z Gronowa, wprosił się na nocleg do tkackiej rodziny. Kapłan spał w pokoju w łóżku z wielkim baldachimem. Około północy domowa służba usłyszała straszny rumor dochodzący z tego pokoju. Kiedy zaalarmowani domownicy wpadli do izby ich oczom ukazał się niesamowity widok. Baldachim spadł na łóżko, a pod nim bezradnie szamotał się biedny mężczyzna. Niewidzialne ręce smagały nieszczęśnika ruzgami, jednocześnie ktoś targał całym łożem we wszystkie strony co skutecznie uniemożliwiało rozpaczliwe próby wyrwania się z pułapki nieco otyłemu duszpasterzowi. Rankiem skonfundowany kapłan wymknął się z obejścia i więcej nie próbował mierzyć się z tajemnicą domu nad Wąsawą.9
Tego jednak było za wiele. Sprawą zainteresował się szef policji, który w celu wyjaśnienia zdarzeń w domostwie Samuela wysłał policjanta Kolterjana. Bezczelne krasnale nie uszanowały szaty duchownej, ale przecież nie poważą się zakpić z urzędowej powagi szacownego policjanta, który postanowił znaleźć racjonalne przyczyny zdarzeń. Ponieważ hałasy, które zakłócały spokój sąsiadów niemal zawsze powstawały w pobliżu izdebki zajmowanej przez służebną dziewczynę, Kolterjan pomyślał, że winę za całą aferę ponosi nieszczęsna służąca, którą profilaktycznie osadził w areszcie. Dowodów jej niewinności dostarczyły wkrótce krasnale, które kontynuowały swoje psoty w czasie 24-godzinnego aresztu biednej kobiety. Złocienieccy policjanci zgodnie zdecydowali, że pojawiło się zbyt dużo ważniejszych spraw, które wymagają ich natychmiastowych działań, a które miały tę zaletę, że ich rozwiązywanie pozwalało trzymać im się z daleka od przeklętego domu Adlera.


[link widoczny dla zalogowanych]
Domy nad Wąsawą

Pomimo niewątpliwych zalet związanych z pobytem skrzatów Samuel miał już dość złych spojrzeń sąsiadów, licznych psot i niekiedy źle rozumianej pomocy. Postanowił poszukać sposobu na pozbycie się uciążliwych współlokatorów. Odnalazł pewnego chłopa, w którego domu gościły kiedyś skrzaty. Ten zdradził mu pewne zaklęcie służące wypędzeniu małych intruzów. Kiedy Adler wymówił to zaklęcie, krasnale zaczęły jęczeć i błagać go, żeby odczynił rzucony urok mówiąc zaklęcie wspak, gdyż inaczej zostaną przeklęte. Adler był jednak nieczuły na ich błagania. Skrzaty stwierdziły więc, że opuszczą jego dom, ale wrócą po siedemdziesięciu latach. Stało się jednak nieco inaczej ludziki dalej mieszkały w swoich podziemnych kryjówkach i były czasami widywane przez domowników oraz sąsiadów, ale zupełnie zaprzestały swojej działalności i tej dobrej, i tej złej. Znikły dopiero, gdy w wyniku gruntownej modernizacji starego domu zamurowano ich tajemne przejścia.


[link widoczny dla zalogowanych]
Majster sukienniczy przy pracy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bozia2
41-80 POSTóW
41-80 POSTóW



Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Złocieniec

PostWysłany: Pon 22:49, 18 Cze 2007    Temat postu:

Przeczytałam córce legendę w ramach "Poczytaj mi mamo" i Karolina jest cała zachwycona-zresztą nie tylko ona Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jleszcze
401-440 POSTóW
401-440 POSTóW



Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:02, 18 Cze 2007    Temat postu:

Bardzo miło to usłyszeć. Najserdeczniejsze pozdrowienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bozia2
41-80 POSTóW
41-80 POSTóW



Dołączył: 16 Lut 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Złocieniec

PostWysłany: Pon 23:11, 18 Cze 2007    Temat postu:

dziękuję i odzdrawiam-serdecznie oczywiście Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Balbina
Moderator
Moderator



Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 1176
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stąd :)

PostWysłany: Wto 22:23, 26 Cze 2007    Temat postu:

A ja dopiero teraz odkryłam ten wątek Razz Świetne legendy, które zdążyłam przeczytać najpierw w PD. Bardzo dziękuję = znowu o krok bliżej historii Smile A co do Siemczyna- również z przyjemnością bym się tam wybrała,jednak u mnie to najwcześniej we wrześniu Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zachar
81-120 POSTóW
81-120 POSTóW



Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stawno

PostWysłany: Wto 22:44, 26 Cze 2007    Temat postu:

z siemczynem to mogę postarać się na zwiedzanie z samym właścicielem trasą wszelkich zakamarków i innych budynków/piwnic.
przy okazji czy ktoś dotarł do grobowca rodzinnego w parku siemczyńskim? może jakieś foty?
co do legend zawsze lubiłem skrzaty.
qrde kiedy ten jarek ma czas na to wszystko. fiu fiu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy serdecznie Strona Główna -> Atrakcje turystyczne Złocieńca i okolic Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin